Kreatywnie co tydzień, czyli o jesiennych kaprysach i zaproszeniu do klubu

19:25:00

Wiosną rozpoczęłam cykl małych podsumowań tygodnia. Udało mi się stworzyć kilka wpisów kreatywnie co tydzień, które miały dokumentować przeżycia bądź odkrycia mijających siedmiu dni. Pomysł niestety upadł razem ze mną (dosłownie). Dlatego też teraz, gdy już jestem pięknie poskładana i zaczynam stawiać pierwsze kroki w normalnym świecie, czuję, że czas najwyższy odkurzyć tę szufladkę. Równocześnie czuję, że początek nowego miesiąca miesiąca jest okazją do podsumowań, a że czuję na karku deszczowy oddech listopada - zaczynam:

W ubiegły poniedziałek stwierdziłam, że spróbuję zabawy ze statywem i wykonam po prostu normalne zdjęcie, powiedzmy - portret. Prawie wyszło, gdyby nie walka z ostrością. Jak to mówią - nie od razu Kraków zbudowano, więc czuję się rozgrzeszona. Radosne skakanie na trasie aparat-samowyzwalacz przyniosło sympatyczny efekt - nauczyłam się chodzić bez kuli (po domu póki co, ale to milowy krok w przód!). Poncho, w których przycupnęłam zamyślona na brzegu kanapy to zdecydowanie ulubione ubranie nie tylko mijającego tygodnia, lecz całej jesieni - jest takie ciepłe i obszerne, że zastępuje koc.

Pod moim black and white selfie leży sobie herbata - ten tydzień ekstremalnie obfitował w nowości herbaciane, w mojej szufladce pojawiło się z sześć czy siedem nowych smaków (dziękuję wszystkim :-)). Ta na zdjęciu jest czekoladowo-miętowa i smakuje pysznie!

Pogoda i jej kaprysy tej soboty wywarły na mnie dość mocne wrażenie - w jednej chwili deszcz, słońce i tęcza. Patrzę w okno po prawej - słońce, po lewej - ulewa. Jak to daje radę na raz? A po wszystkim na niebie ukazały się żółte chmury. Prawdziwy szał :-)
W sekrecie powiem Wam, że naprawdę sporą radość daje możliwość przeniesienia sobie samodzielnie kubka z kawą z kuchni do pokoju. Jakoś wcześniej nie zastanawiałam się zbytnio nad tym udogodnieniem.
W piąteczek szłam ulicą. Zatrzymałam się na przejściu dla pieszych i o pogodzie zaczął rozmawiać ze mną pewien pan z parasolem. O pogodę w tej pogawędce jednak w ogóle nie chodziło, lecz zostałam zaproszona na spotkania klubu osób niepełnosprawnych. Fakt, w ortezie i z kulą wyglądam jak rasowa kaleka. Z tą różnicą, że sprzęt służy jako pomoc na drodze do pełnej sprawności, a nie tkwieniu w kalectwie, ale okej - to nie jest takie oczywiste na pierwszy rzut oka. Spotkanie było całkiem surrealistycznym przeżycie, które nieźle mnie rozbawiło ;-)

Książka i kolorowanki to dwa bieguny, między którymi często orbituję. W tej chwili czytam tę o Holandii (dziękuję za pożyczenie :-)) i przyjemnie się ją przyswaja. Fajnie byłoby pojechać wiosną do Amsterdamu by zobaczyć tulipany. Z półki zaczęła krzyczeć do mnie również inna okładka - słoneczna. Jej głównym celem jest poznanie siebie - zaczynamy od testu osobowości, który trwa bitą godzinę, potem trzeba się odnaleźć w mnożeniu i innych podliczaniach w tabeleczkach punktów w poszczególnych rubryczkach i otrzymujemy wynik - czternaście cech charakteru oznaczone na skali liczbowej zgodnie z natężeniem danej cechy, a każdej z cech poświęcono w książce jeden rozdział. Jako że tęsknię za psychotestami z "Trzynastki" - chętnie się pobawiłam. Wynik testu mnie nie zdziwił, nie odkryłam Ameryki, lecz warto było zajrzeć w głąb siebie.

Podczas pielgrzymki do sklepu nadziałam się na regał z nowościami (bodajże od Oetkera) i zachęciły mnie kruche ciastka owsiane. Skład: cukier plus mąka, mogło być gorzej, a zachęciły mnie tym, ze dodać trzeba było tylko margarynę. Szybko się ugniatały, więc również miło. Dodałam ziarna słonecznika i gorzką czekoladę. Muszę przyznać, że wyszły smaczne!

Przypadkiem odkryłam przepięknego bloga o roślinach - roślinneporady.pl. Przypadkiem trafiłam na audycję radiową, w której rozmawiano z ziomkiem lat 23, który interesuje się właśnie roślinami, kiedyś prowadził o nich zeszyt, teraz - przerzucił się na stronkę. Bardzo podoba mi się estetyka. Jak pięknie można przedstawić zioła i warzywa, a równocześnie - przekazać wiedzę. 

I tak minął ten tydzień - jesiennie. A za trampkami będę tęsknić przez kolejne pół roku. Cel na listopad to zakup wygodnych, ładnych i nieprzemakalnych botków. Challenge accepted :-)


You Might Also Like

0 komentarze