Kochana, pokaż kolana...

22:27:00

Przyszedł, choć w ogóle go nie zapraszałam. Wręcz przeciwnie...gdybym jakimś cudem dowiedziała się o jego planach, najchętniej zatrzasnęłabym mu drzwi przed nosem i zastawiła je trzema szafami. Póki co żadnej szafy, a co dopiero trzech nie przestawię, ponieważ trzasnęło mi kolano, a konkretniej - niezidentyfikowana część w najgłębszych czeluściach stawu. A tuż po spektakularnym gruchnięciu i fajerwerkach przed oczami przypałętał się On.

Ból.

Mister Pain w głębokim poważaniu miał moje plany na najbliższe dni i zawłaszczył sobie prawo decydowania o tym, kiedy będzie przypominał o swoim istnieniu. I tak żyjemy sobie w tym pasożytniczym związku już drugi tydzień. Bardzo żałuję, że dopiero w momentach, kiedy  faktycznie nie mogę się ruszyć, doceniam jakim darem jest posiadanie dwóch sprawnych kończyn.

Idealny temat rozważań na Wielki Piątek, czyż nie? Biorę swój krzyż na plecy i idę dalej. Kolanowa przypadłość to, tak w ogóle, nie koniec świata. Szczerze mówiąc, to po prostu przejściowa błahostka, która irytuje. Ot, zdarza się. Po prostu z powietrza odnowiła się boleśniej niż dotychczas wakacyjna kontuzja, więc sobie tylko gratulować mogę własnej głupoty.   
 Dopiero, kiedy moja sprawność drastycznie spadła zrozumiałam, jak trudne jest chodzenie o kulach i ile energii zżera, dając w zamian fantastyczne zakwasy o poranku. Bardziej zwracam uwagę na stawiane kroki, aby oszczędzić sobie niepotrzebnego bólu. Chociaż dochodzę też do wniosku, że i do bólu przyzwyczaić się można. Chodzę wolniej i pokonuję mniejsze dystanse. I niezmiernie cieszę się, że pomalutku i nieśmiało, sprawność powraca. Nie mogę się doczekać, aż bez bólu będę mogła maszerować gdziekolwiek, a nie tylko się snuć.
Z całej tej dotychczasowej przygody wykluły się w mej głowie pewne spostrzeżenia. Niby takie oczywiste i od zawsze o nich wiedziałam, ale dopiero dzięki kontuzji odczułam ich sens. Ogromnie podziwiam ludzi, którzy całe życie zmagają się z niepełną sprawnością. Żałuję, że dopiero taka kontuzja uświadomiła mi, jak ciężkie i bolesne jest utracenie chociaż 20% możliwości w pełni zdrowego i ruchliwego człowieka.  Jaka szkoda, że w codziennym życiu tak mało czasu i uwagi poświęcamy na docenienie tego, co mamy. Takie pozornie zwykłe dwie sprawne nogi to masa szczęścia. Ilu ludzi może co najwyżej o tym pomarzyć? Czemu tyle energii marnujemy na wymyślanie na siłę problemów, których nie ma, zamiast zachować tę energię na coś produktywnego, pozytywnego? Po co tracić siły na podcinanie sobie i innym skrzydeł?

Ziomki! cieszmy się tym, co mamy.

Amelia Coelho

You Might Also Like

8 komentarze

  1. Jeej, współczuję Ci tej kontuzji! Ale będzie dobrze, niedługo będziesz chodzić! A ten ostatni akapit to sama prawa, dopiero jak zaczyna nas coś boleć, doceniamy to co mieliśmy wcześniej. Zdrowia, jeszcze więcej zdrowia i Wesołych Świąt :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka kolej życia...;) Wszystkiego dobrego na święta (i nie tylko!) ;) udanego odpoczynku!

      Usuń
  2. Ani się obejrzysz, a już śmigniemy na jakiś spacer przez Poznań ;) Czas szybko leci... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak... szkoda, że nie zawsze zdarza nam się doceniać tego, co mamy :/ Ale widzę, że troszkę już czasu minęło i mam nadzieję, że już jest lepiej, co? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, wiem coś o tym, od ponad roku już nie mogę się pozbyć wiecznego kataru i lekkiego bólu głowy i te pojedyncze dni, kiedy z niewiadomych mi przyczyn nos po prostu się nie buntuje są jak zbawienie! Chyba powinnam w końcu się przebadać... khem... A Twojej nodze powrotu do zdrowia życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, to nie alergia? Współczuję...
      Kolano uczy ogromnie pokory. Szkoda, że nie można go wymienić jak zużytej części ;)Dziękuję!

      Usuń