Podsumowanie lipca
17:27:00
Mam wrażenie, że dopiero co odkryłam, że połowa roku już za nami, a tu proszę - minął miesiąc. Kolejny! Ten miesiąc był kolorowy, gorący, a także pełen różnego typu atrakcji. Całkiem sporo mnie również nauczył.
W lipcu wróciłam do porzuconej po studiach przygody z
malowaniem – sięgnęłam po akryle, które już były mi znane, a oprócz tego
– odkrywam nowy ląd z akwarelami. Po ćwiczeniach z malarstwa zachomikowałam całkiem
niezły zapas farb, jest to więc hobby wybitnie niskobudżetowe;). Jednym
z moich noworocznych pomysłów było namalowanie obrazu (lub dokończenie tego zaczętego…), więc najwyższy czas zacząć ćwiczyć!
z moich noworocznych pomysłów było namalowanie obrazu (lub dokończenie tego zaczętego…), więc najwyższy czas zacząć ćwiczyć!
Skłamałabym jednak przyznając, że nie trafiły do mnie nowe
gadżety – o moich kaligraficznych zakupach wspominałam Wam w zeszłym tygodniu
(o, tutaj: kliknij).
Lipiec zaczął się wycieczką do Ikei z dobrymi Ziomkami - wiedzieliście, że kurkuma ma takie intensywnie różowe kwiaty?
Zaliczyłam kilka sportowych debiutów (bądź powrotów na scenę) - pierwszy raz od trzech lat wsiadłam na rower i przypomniałam sobie, jak przyjemna może być taki spacer na dwóch kółkach, ile można zobaczyć czując wiatr we włosach - me gusta! Testowałam również inny pojazd dwukołowy - hulajnogę dla dorosłych. Marzy mi się od jakiejś dekady i będąc w Decathlonie wzdychałam do niej w głębi duszy, lecz nie znalazłam żadnego logicznego powodu, by ją kupić. Do centrum na niej nie pojadę - za duża odległość. Na zakupach raczej bardziej będzie sprzętem uciążliwym, niż pomocnym. Może za rok...;)
Lipiec był kulturalny - już drugi koncert Męskiego Grania zaliczony! Zdecydowanie najlepszym momentem był koncert Dawida - nawet nie zauważyłam, kiedy minęła godzina...i oczywiście - koncert samej Orkiestry na zakończenie ;). Godzina minęła mi szybko i niezauważenie jeszcze innego popołudnia, gdy sadziliśmy Mandragory i mieszaliśmy eliksiry w Escape Roomie ;).
Tego lata moje drogi wiodły już dwa razy w okolice Trójmiasta.e. Pod koniec maja lecieliśmy stąd do Sztokholmu, tym razem - zaliczyliśmy ekspresową jednodniówkę nad morze - spacer na molo
w Orłowie był obowiązkowym punktem programu ;).
Wystawiamy wraz z Bonitą pyszczki w kierunku sierpnia. Poprosimy trochę cienia ;D