U progu ćwierćwiecza...

22:22:00


Początek wiosny oznacza dla mnie nie tylko eksplozję zieleni, ale też coroczną refleksję nad życiem - jako dziecko wiosny odczuwam potrzebę rozliczenia się w marcu, sama ze sobą, niczym w okolicach Sylwestra. Z tej okazji rzuciłam trochę patetycznym tytułem. Wszak nie raz kończy się ćwierć wieku!

Dziękuję wszystkim dobrym duszom, które czynią wiosnę bardziej zieloną i pożyczają różne ciekawe rzeczy (i często też-zielone same w sobie). Zacznę od początku, od lewej - powitajmy kiełki. Nigdy wcześniej nie miałam okazji ich spróbować, tutaj dostałam 2w1 - nie dość, że przyszły do mnie w postaci nasionek, a więc miałam frajdę przy zakładaniu hodowli w słoiku - po kilku dniach mogę skonsumować tę bombę witaminową :) Za mną dwa rzuty kiełków (swoją drogą nie wiem czemu żyłam dotychczas w przekonaniu, że bez kiełkownicy się nie obejdzie) i zamierzam kontynuować eksperymenty.

 Mamy jedzenie, czas na napój - herbatę o smaku melisy z wanilią kupiłam parę dni temu i czuję, że będzie nam się dobrze współpracowało. Pachnie aromatycznie niczym ciasto nasycone aromatem waniliowym, w smaku zaś bardziej nawiązuje do melisy. No, skoro siedzimy już w zielonym, czas na ziomeczka, który w zieleni kucnął dosłownie - spodobał mi się ten wdzięczny, ptasi model, którego uchwyciłam pewnego poranka na przystanku autobusowym :)



Czas przeskoczyć na inną gałąź. Tym razem ugryziemy zieleń od przetworzonej, papierowej strony - tej wiosny wpada w moje ręce całkiem sporo książek. Sfotografowałam te, z którymi zaprzyjaźniłam się najbliżej w ostatnim tygodniu czy dwóch. Znajdują się tu dwie pozycje autorstwa Filipa Springera - Wanna z kolumnadą oraz Miasto Archipelag - wciągnęły mnie ciekawie opisane rozważania nad polskim postrzeganiem estetyki i ładu przestrzennego. Szkoda, że była to raczej smutna refleksja....
W ten weekend połknęłam natomiast Harry'ego Pottera i Przeklęte Dziecko - ciekawym uczuciem był powrót do starych, dobrych czasów, gdy z niecierpliwością czekało się na premierę kolejnego tomu. Historię czytało się szybko i przyjemnie, chociaż miałam nieustannie wrażenie, że to do końca nie to samo, co poprzednie historie, lecz opowieść stworzona na szybko, niepogłębiona...Kurczę, czegoś tu brakowało ;) A może moje odczucia związane są z tym, że to jednak sztuka, a nie powieść? 

Wysyłamy wraz z Bonitą dobranocne uściski!


You Might Also Like

0 komentarze