Remember, it's December! Pociągiem przez Polskę
18:51:00
Witaj, grudniu!
Siema i równocześnie powoli nadchodzi czas na pożegnalne uściski. Przyleciałeś szybciutko, w równie ekspresowym tempie zmykasz, podstępny ;-) Ach, ależ co to był za czas - nuda to ostania rzecz, o jakiej myślę wspominając uciekające tygodnie i bardzo mnie to cieszy - tygodnie jesiennego, przymusowego plackowania skutecznie pokazały mi, że muszę coś robić, by czuć, że żyję. Dziękuję Ci, życie, za taką wspaniałą szansę na odrodzenie!
Pssst, Dziewczyna z pociągu wciąga i uzależnia, zdecydowanie polecam! Trochę za bardzo się pod koniec wkręciłam i lekkim niepokojem napawało mnie czytanie jej w nocy ;-) Początkowo miałam plan, by czytać ją tam, gdzie sygnalizuje tytuł - w pociągu, lecz pokonała mnie noc ;-) A skoro już o podróżach, to...
W grudniu zaczęłam pełną parą pracę, o czym już jakiś czas temu wspominałam. Pracę, która w grudniu przyniosła mini wycieczkę służbową do Krakowa. Żeby było zabawnie, jakiś czas temu w komentarzach u Magdy (klik) wspominałam, że jakoś nigdy nie miałam okazji zwiedzić smoczego miasta jesienią czy zimą. Nie minęło kilka tygodni, a Kraków zawołał mnie sam ;-). Weekend w Krakowie był fajną, niespodziewaną odskocznią od codzienności. Dobra, czas najwyższy zabrać walizki, już powoli świta. Na zegarach nieśpiesznie wskazówka zbliża się do godziny szóstej rano, za oknem pojawia się znana hala krakowskiego dworca. Co robić? Jak żyć? Do szkolenia pozostało jeszcze ładnych parę godzin. Uff, jak dobrze, że Charlotte serwuje w tygodniu śniadania już od siódmej! Zaliczamy urokliwy spacer po Starym Mieście, jak tu cicho i spokojnie...nie przywykłam do takiego widoku ;-) Dwa dni w Krakowie mijają szybko, choć równocześnie mam wrażenie, iż sobotni poranek to już niedziela, jakkolwiek nielogicznie to brzmi, tak się właśnie czułam :D
Wracamy do codzienności. Pewnego dnia kończymy pracę, a tu okazuje się, że rzut beretem od biura, dokładnie w tym samym momencie, rozpoczyna się kolędowanie - Cicha noc śpiewana w różnych językach. Bardzo ciepło i sympatycznie wspominam, najbardziej zapadł mi w pamięć występ grupy z Chin, ponieważ jako jedyni wystąpili w liczniejszej grupie. Miło ze strony miasta, że na tę okazję przygotowała śpiewniki (patrz: dolny obrazek). Kwadrat zdjęć zamyka moja ukochana Bonita - pies, który po raz pierwszy wyczaił na spacerze kość i chciał ją zanieść do domu. Sierotki ze schroniska, nienauczone od małego takich nawyków, niekoniecznie wiedzą co robić z przysmakiem...
Powrotów z pracy ciąg dalszy - pewnego dnia udałam się niestandardową drogą. I odkryłam nieznane podwórko, które zostało nowocześnie i funkcjonalnie zrewitalizowane, czad! Po zmroku, otoczone ścianami zaniedbanego budynku, wygląda nieco creepy, ale uważam, że ktoś dobrze ogarnął kwestię zieleń+miejsce do siedzenia dla mieszkańców+oświetlenie+estetyka. Ach, no i jak widzicie na ostatnim prostokącie, zaczęłam przygodę z hybrydami i widzę postęp, z każdym kolejnym razem wychodzi mi to lepiej :-) Nie wyobrażam sobie momentu, w którym zacznę chodzić do kosmetyczki na paznokcie, więc zabrałam się za to sama.
Życie kołem się toczy, a czasem i okręgiem - zauważyłam, że w ostatnim tygodniu coś często nieświadomie skupiałam się na tej figurze, powiedzmy, że podświadomie w nawiązaniu do symboliki kończących się świąt, krąg życia, narodziny - i już kilka pozornie niezwiązanych ze sobą migawek z życia nabiera sensu. Grosz - co tu robisz, moneto ;-)? Podoba mi się interpretacja, jaką ostatnio usłyszałam od koleżanki - grosz to takie małe szczęście. Znajdujesz zagubioną monetę=przygarniasz do siebie trochę szczęścia...;-) Logo marki Koh-I-Noor to znak mojego zwycięstwa - wygrałam kalendarz, jest śliczny i wielki, spodziewałam się malucha, a tu gigant;D bardzo ucieszyła mnie ta niespodziewana zdobycz. I podoba mi się opakowanie z logo mojej ukochanej marki ;-)
A pozytywką bawię się w święta. I mam śnieg na zawołanie!
A pozytywką bawię się w święta. I mam śnieg na zawołanie!
0 komentarze