Kiedyś byłam hipsterem, czyli historia mojego imienia

17:06:00


Parę tygodni temu rozpoczęłam pracę przy organizacji dziecięcych urodzin. Szczególnie w weekendy przewijało się tam mnóstwo twarzy, nie jeden raz wśród kilkunastoosobowej ekipy urodzinowej trafiałam na dwie (a czasem nawet trzy) Amelki. Nie licząc mnie, rzecz jasna. Rozbawiła mnie reakcja pewnego chłopca, który, słysząc, jak mam na imię - skrzywił się i stwierdził, że za dużo Amelii jest dookoła ;D Jeszcze dziesięć lat temu trudno byłoby mi wyobrazić sobie, że moje imię trafi do dziesiątki najczęściej nadawanych żeńskich imion. Jak wspominam w co najmniej co drugim poście, życie lubi zaskakiwać ;-).

Przez zdecydowaną większość życia żyłam spokojnie w przekonaniu, że mam oryginalne, raczej rzadko spotykane imię. Przyzwyczaiłam się do komentarzy w stylu: ale masz ładne imię! Jak w tym filmie! A ja jestem Amelią z czasów, gdy to imię w ogóle nie było popularne. O filmie Amelia dowiedziałam się przypadkiem - będąc w wypasionym centrum urodzinowym (z którego pamiętam wielką, dmuchaną zjeżdżalnię i coś w stylu lodowiska dla rolkarzy - kto pamięta Dynamix w Poznaniu?) na dziewiątych urodzinach koleżanki z klasy, animatorka powiedziała mi właśnie powyższe słowa: masz imię jak w tym filmie!). Niedługo po sukcesie filmu na ekranach pojawiła się kolejna Amelka - córka Zosi i Kuby z Na dobre i na złe. Przypadek? Nie sądzę ;D. Po 2001 roku liczba mikro Amelek zaczęła wzrastać. Teraz są wszędzie, prawie w każdej klasie podstawówki. Dla porównania - przez całą karierę szkolną poznałam (słownie) jedną Amelię. I o jeszcze jednej w moim wieku gdzieś słyszałam.
  

 Powyższą seledynową zakładkę do książek przywiozłam jako pamiątkę z wycieczki do Paryża. Tam po raz pierwszy trafiłam na gadżet z moim imieniem. W dzieciństwie przez długi czas marzyła mi się broszka - na pewno kojarzycie, o czym mówię, nad morzem można je dostać do dziś na straganie z pamiątkami. Broszka ma kształt serca, jest kolorowa, ma jakąś ozdobną pierdółkę w stylu żółwik czy muszelka i napisane na biało imię. W przedszkolu każdy to miał, a mojego imienia ze świecą można było wówczas szukać. Kiedy wyrosłam z takich gadżetów, zaczęły się pojawiać - dokładnie wtedy, gdy pierwsza fala filmowych imienniczek kończyła kilka lat ;D

Mam 24 lata i imię wybrało mnie samo. Przed moim urodzeniem rodzice planowali nadać mi właśnie to imię. Przypadek zarządził, a może i nie - że urodziłam się akurat we własne imieniny, choć powinnam przyjść na świat dwa tygodnie po 30 marca. Czuję, że moje imię jest po prostu...moje i mi odpowiada. W przedszkolu byłam Amelką, później Amelą, potem Amą...imię rośnie ze mną. Teraz jestem każdą formą po trochu. Przyzwyczaiłam się, że dzieci w przedszkolu czy szkole przekręcały Amelię na Amerykę (mój faworyt :D), Karmelkę, a w czasach wczesnego gimnazjum przemianowano mnie na Pamelę i Jamelię (daję głowę, że pamiętacie jej hit Superstar). 

Świat idzie do przodu - dziś ktoś marudzi, że Amelki są przereklamowane, kiedyś wyprzedzałam trendy i byłam małym hipsterem z imieniem oznaczającym po łacinie brak kończyn (amelia totalna). Na chrzcie musiałam mieć nadane drugie imię, ponieważ w tamtych czasach o św. Amelii nie słyszano. A dziś znane są nawet dwie :-).
Popijając popołudniową herbatę cieszę się, że imię wybrało mnie samo i żyjemy sobie w symbiozie. 


You Might Also Like

0 komentarze