Połącz kropki - alternatywa dla kolorowanek?
12:53:00
Zabawa w kolorowanki dla dorosłych to miłe, relaksujące zajęcie, lecz ostatnio zaczęłam odczuwać lekki przesyt - ile można wałkować to samo? Bardzo lubię kierować się zasadą złotego środka i raczej równomiernie rozkładać zainteresowanie czy poświęcać czas różnym czynnościom, bo przecież co za dużo, to nie zdrowo. I tak narodziła się potrzeba, by spróbować czegoś nowego. Padło na dowolną książkę z serii 'Połącz kropki'. Padło akurat na tę z dziełami sztuki. I, muszę przyznać, że jestem bardzo na TAK.
Książka składa się z dwudziestu rysunków, a na każdy ze szkiców przypada mniej więcej tysiąc kropek. Bardzo spodobało mi się, że na pierwszych stronach autor prosto i logicznie tłumaczy ile czasu zajmuje wykonanie pojedynczego obrazka (maks. godzinę, w zależności od stopnia skomplikowania danej kompozycji), a co najważniejsze - dlaczego szkic wygląda tak, a nie inaczej - autor poprowadził linie mniej więcej wzdłuż granic stref o różnym zacienieniu. Uznałam, że to całkiem fajny pomysł na poćwiczenie zabawy ze światłocieniem i postanowiłam potraktować książkę jak kolorowanki - gotowy rysunek maluję farbami akwarelowymi. Absolutnie nie zależy mi tu na precyzji - przecież to tylko ćwiczenie, nie dzieło sztuki ;-) Poświęcam na to nie więcej niż godzinę czy pół. Rzucam więc plamami kolorów wzorując się na oryginale danego dzieła (na ostatnich stronach książki umieszczono miniaturki gotowych obrazków wraz z tytułami. Chwała Ci, autorze, za umieszczenie tych miniaturek w kolejności przypadkowej - zabawa przecież jest o milion razy ciekawsza, gdy nie zna się efektu końcowego ;-)). Podoba mi się solidne wykonanie książki - gruby papier sprawia, że nawet po akwarelowych bojach nic nie przesiąka. Cały czas zastanawiam się nad formatem, bo ani to A4, ani A3, i czasem trudno stwierdzić czy mi odpowiada, czy jednak za duży?
Autor zapewnia, że gotowa praca z daleka wygląda lepiej, niż z bliska. Zdecydowanie tak. Nie warto też przejmować się połączeniem złych numerków, bo tego w gąszczu linii wcale tego nie widać. Cyferki są tak mikroskopijne, że na gotowej pracy prawie ich nie widać. To z drugiej strony jednak powoduje, że naprawdę nieźle trzeba wytężać wzrok, by odnaleźć właściwe numerki. Dobrze, że ktoś pomyślał o ułatwieniu w postaci rozróżnienia poszczególnych setek liczb kolorami.
Myślę, że kropki przypadną do gustu tym, którzy za kolorowankami niezbyt przepadają, bądź ziomkom takim, jak ja - zbyt długo przyssanym do kredek i pisaków. Łączenie numerków nieźle wyłącza mózg i nadmiar myśli, super sprawa ;-)
11 komentarze
haha, jeszcze się w to nie bawiłam, ale widzę, że warto.:D
OdpowiedzUsuńSocjopatka, to wciąga...;>
Usuń;*
OdpowiedzUsuńjakoś kolorowanki do mnie nie przemówiły, ale to... to jest coś, na co mogłabym zmarnować cały tydzień i nie byłoby mi mało. gdzie to można kupić?! :D
OdpowiedzUsuńW empiku:D
UsuńWygląda to zarąbiście! :D Ja dopiero co odkrywam kolorowanki, ale muszę ogarnąć jakieś przyzwoite kredki, bo te, które był dołączone do kolorowanki doprowadzają mnie do szału, a nie, jak to było w założeniu, relaksują :D.
OdpowiedzUsuńJakich teraz używasz? Niektóre potrafią być kiojowe, taki słaby kolor ;/ powiem Ci, że ostatnio rzuciłam się na klasyczne bambino i są mega:D
UsuńŚwietny pomysł! Uwielbiam takie twórcze formy wyżycia się i wypoczynku, kolorowanki jakoś mi nie podeszły, ale kropki i malowanie jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńKtórą książkę z kolorowankami wybierasz? ;) obrazy, zwierzęta, miejsca...tyle tego:D
UsuńNajbardziej lubię rośliny :) A Ty?
UsuńKiedy skończę obrazy, chciałabym kupić miejsca, jakoś ciągnie mnie do tych architektonicznych obrazków ;-)
Usuń